1356

Jakub Kołodziej

Kłótnie to bardzo powszechny i nieprzyjemny fragment życia małżeńskiego, stanowiący dla pary spore wyzwanie. Okazuje się, że małżeństwa rzadko rozpadają się z powodu braku miłości, a o wiele częściej rozchodzą się z powodu nieradzenia sobie z negatywnymi emocjami, jakie pojawiają się pomiędzy małżonkami.

Patrząc z boku, często możemy być zaskoczeni, w jak wielu małżeństwach łatwo i szybko dochodzi do kłótni. Można rozmawiać ze sobą zupełnie spokojnie i nagle pada jedno słowo, pojawia się gest, mina i rozpętuje się prawdziwa wojna: obwinianie, oskarżanie, obrażanie, poniżanie, wyzwiska, wulgaryzmy. Tego typu kłótnie z czasem zaczynają osłabiać więź. Małżonkowie tracą do siebie zaufanie, jest coraz mniej dobrych chwil pomiędzy nimi, a coraz więcej myślenia, jak od tego uciec.

Niewiele par wie, że można wyrażać negatywne emocje bez kłótni.

Wyzwaniem dla każdej pary jest nauczenie się takiego sposobu rozładowywania napięć i wyrażania negatywnych emocji, żeby nie przeradzało się to w destrukcyjne dla związku kłótnie. Dlatego warto wniknąć w anatomię kłótni, zrozumieć mechanizmy, które doprowadzają do eskalacji emocji, zobaczyć schematy reagowania, zrozumieć różnice i potrzeby wynikające z odmienności płci. Mając rozumienie, mamy większą możliwość kontroli i wpływu na zmianę. Mamy też szansę zatrzymania się, złapania dystansu i poszukania innych sposobów rozwiązania problemu. Możemy przestać płynąć z prądem własnych impulsów i niekontrolowanych reakcji.

W zdrowym związku kłótnie zastępuje żywa wymiana zdań, w której nie ma kwestionowania poglądów, ale jest próba zrozumienia drugiej strony.

Od czego się zaczyna?

Kłótnia zazwyczaj zaczyna się od konkretnej sprawy. Najczęściej są to:

  • zaniedbane obowiązki domowe,
  • brak czasu i uwagi dla partnera,
  • różnice w kwestii wychowywania dzieci,
  • podejście do pieniędzy,
  • seks,
  • teściowie,
  • praca.

Sam temat jest neutralny, a to, co prowadzi do kłótni, to: sposób mówienia o problemie, towarzyszące temu zachowanie, a jeszcze częściej interpretacja słów drugiej strony. Przyczyną wybuchu emocji jest odbieranie uwag partnera jako oskarżeń. To tak jakby chciał nam wmówić, że jesteśmy winni i powinniśmy się zmienić.

Nie chcemy czuć się winni i nie chcemy brać odpowiedzialności za czyjeś uczucia, zwłaszcza jeśli uważamy, że oskarżenia są niesłuszne albo nie mieliśmy złych intencji. Narasta w nas poczucie bycia niezrozumianym i niesprawiedliwie potraktowanym, zaczynamy więc bronić się, odmawiając partnerowi racji, a tym samym prawa do uczuć. A zabranie prawa do uczuć to głębokie zakwestionowanie czyjejś wartości, czyli danie sygnału braku akceptacji i miłości, a to potrafi doprowadzić do bardzo gwałtownych reakcji. Jest to uderzenie w sedno, w samo serce. Pojawiają się zatem: złość, żal i lęk.

Małżonkowie najczęściej zaczynają kłótnie od sprawy, a potem następuje kłótnia o przebieg kłótni.

Wydaje się, że wspólnym mianownikiem sytuacji konfliktowych jest poczucie bycia nieważnym. Czyli można powiedzieć, że małżonkowie tak naprawdę kłócą się o ważność. Przekonanie o byciu ważnym dla partnera jest jednym z podstawowych aspektów dających poczucie bezpieczeństwa w związku. W dłuższej perspektywie brak poczucia bycia ważnym doprowadza do agresji, rozpaczy i izolacji.

Sposoby prowadzenia kłótni

John Gray wyróżnił cztery sposoby prowadzenia kłótni, tzw. 4 „u”:

  • uderzenie,
  • ucieczka,
  • udawanie,
  • uleganie.

Uderzenie

„Najlepszą obroną jest atak” – ktoś, kto stosuje tę metodę, wyczuwając napięcie, atakuje, staje się niemiły, agresywny, krytykuje, osądza, krzyczy. Celem jest zdominowanie i zastraszenie partnera. Gdy druga strona odpuści, uważa, że odniósł sukces, choć w rzeczywistości przegrywa, ponieważ niszczy więź. Druga strona traci zaufanie, boi się otwierać. Statystycznie częściej taką metodę stosują mężczyźni.

Ucieczka

„Lepiej się nie odzywać, bo będzie gorzej” – kiedy pojawia się konflikt, sposobem jest milczenie, odejście, zamknięcie w sobie. Takie pary nie rozwiązują problemów, zamiatają pod dywan, wolą nie poruszać dzielących ich spraw, żeby nie było kłótni. Jest to także metoda karania partnera, poniżania go poprzez milczenie i odmawianie rozmowy. Ucieczka na krótką metę daje spokój w związku, ale z czasem prowadzi do nagromadzenia wielu urazów i złości, rozbija relację, znika namiętność pomiędzy partnerami, stają się sobie obcy. Tę metodę również częściej stosują mężczyźni. Taka para albo osoba nie rozmawia na temat swoich potrzeb czy emocji i nie ma to nic wspólnego z odraczaniem rozmowy, żeby potem powiedzieć o tym w sposób spokojny.

Udawanie

„Zło dobrem zwyciężaj” – tę metodę częściej stosują kobiety, zachowując się tak, jakby problem nie istniał. Zawsze uśmiechnięte, zadowolone, tolerancyjne. Takie osoby mają poczucie, że coś jest nie tak, ale chcą dać przykład drugiej stronie, jak należy postępować poprzez okazanie dobroci i wyrozumiałości. Mają przekonanie, że ich zachowanie coś zmieni, że partner domyśli się i poprawi. Niestety, z czasem narasta w nich frustracja, gdyż zaczynają rozumieć, że dużo dają i nic nie otrzymują. Pod tą postawą może kryć się lęk przed konfrontacją i bierna agresja. Jeżeli któraś ze stron często mówi: „Wszystko w porządku”, może to oznaczać właśnie ten sposób radzenia sobie z napięciem.

Uleganie

„Moja wina” – to sposób także częściej stosowany przez kobiety. Zamiast bronić się, ktoś poddaje się, biorąc na siebie winę za nieporozumienia. Takie pary szybko osiągają spokój. Na pozór wszystko jest w porządku, jest tylko jeden problem – osoba uległa jest nieszczęśliwa i ma depresję. Przez lata wyrzekając się siebie, czuje się słaba i niewartościowa.

Warto przyjrzeć się, jaki sposób rozwiązywania konfliktów stosujemy w naszych związkach i jaki układ strategii wytworzył się w naszym małżeństwie. Może być tak, że nie ma dominującego układu, a każdej z wymienionych strategii jest po trochę. Ktoś zaczyna od uderzenia, druga strona udaje, potem ucieka, a na końcu tak samo atakuje, po czym ta pierwsza ulega i przeprasza. Nietrudno zauważyć, że żaden z powyższych sposobów nie przynosi konstruktywnego rozwiązania, a jedynie zapętla małżeństwo i prowadzi w ślepą uliczkę, rozbijając więź.

Jak się kłócimy?

Badania, jakie przeprowadził John Gottman (patrz: „Zbliżenia” nr 1), wyraźnie pokazują, że każda para kłóci się w dość schematyczny sposób. Większość kłótni zaczyna się podobnie, o te same sprawy, podobne jest apogeum i podobny koniec.

Chcąc prześledzić anatomię kłótni w swoim związku, warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań:

  • jak zaczyna się kłótnia – kto zaczyna i w jaki sposób, czy obecne są: krzyk, obrażanie się, milczenie, bagatelizowanie, cynizm, wyśmiewanie, udawanie,
  • jak wygląda apogeum kłótni – czyli moment największego napięcia, czy są to obopólne krzyki, czy tylko jedna strona krzyczy, a druga np. milczy albo płacze,
  • co jest najgorsze w kłótniach – czyli najbardziej raniące, np.: krzyk, płacz, milczenie, wyjście w trakcie, słowa, gesty, miny, tematy itd.,
  • jak kłótnia się kończy – obrażenie się – jeśli tak, to jak długo trwa; kto wychodzi i milczy; ciche dni – jeśli tak, to ile trwają; kto z reguły przeprasza pierwszy i dlaczego, czy przeprasza zawsze ta sama osoba, czy w ogóle pada słowo „przepraszam”; czy powraca się do rozmowy po opadnięciu emocji, czy życie wraca po jakimś czasie do normy, jakby nigdy nic, bez wyjaśniającej rozmowy,
  • czy udaje się spokojne porozmawiać – czyli przedstawić swoje racje i uznać racje drugiej strony, czy jest poczucie zbliżenia się do siebie po konflikcie, oczyszczenia atmosfery, wyjaśnienia.

Próba odpowiedzi na powyższe pytania daje szansę zobaczenia newralgicznych punktów, które nie pozwalają parze uwolnić się od niszczących kłótni. Wiele małżeństw przechodzi przez prawdziwe piekło, prowadząc kłótnie w bardzo destrukcyjny dla siebie sposób. Dochodzą do punktu krytycznego i postanawiają coś z tym zrobić. I albo rozstają się, albo rozpoczynają uczenie się dialogu. Są pary, które od początku próbują rozwijać się i podejmują bardzo świadomy wysiłek w kierunku uczenia się siebie nawzajem oraz właściwego przepracowywania napięć, dzięki czemu unikają głębokich zranień. Są i takie, u których raz jest dobrze, a raz źle; mają poczucie, że stoją w miejscu i tak już musi być.

Radzenie sobie z emocjami w związku jest procesem, często rozłożonym na wiele lat, ale mającym swój początek, środek i koniec. Warto zobaczyć, w jakim kierunku zmierzamy, co nam się nie udaje, a co mamy już przepracowane i co jest naszą siłą.

Strefa czerwona

Para w tej strefie żyje w prawdziwym piekle. Dochodzi do bardzo poważnego uszkodzenia relacji. Przemoc fizyczna, wulgaryzmy, wyzwiska, świadome i długotrwałe robienie sobie na złość, postanowienie niszczenia drugiej strony, zemsta. Taki okres nie musi trwać długo, mogą to być epizody, które niszczą zaufanie na lata.

W takim małżeństwie następuje zapętlenie emocji, pojawia się potrzeba ciągłego rozładowywania napięcia. Układy przemocowe są często bardzo trwałe. Związek między ofiarą a sprawcą potrafi być latami podtrzymywany również przez ofiary. Ważne jest postawienie granic przemocy, na przykład: zgłoszenie sprawy na policję, założenie niebieskiej karty, pojawienie się kuratora, groźba utraty dzieci.

Strefa pomarańczowa

W tej strefie małżeństwo ma pomysł na rozwiązanie problemów poprzez zmianę postawy współmałżonka. Ona uważa, że jak on wreszcie ją zrozumie, to będzie dobrze; on, że jak ona będzie miała mniej pretensji, to wtedy coś się zmieni. I na siłę próbują wymuszać zmianę na drugiej stronie. Niewiele z tego wychodzi, gdyż nawet jak coś już się zmienia, powracają stare schematy.

Taka para używa słów: „zawsze”, „wszędzie”, „nigdy”, „jak ty tak, to jak tak”. W trakcie kłótni przywołuje się sprawy z dalekiej przeszłości, toczy się grę pt. „Tak, ale…”. Partnerzy chcą zgody, jednak nie wiedzą, jak zrobić, żeby się dogadać i co jakiś czas popadają w swoje błędne koła.

Strefa zielona

W tej strefie pojawia się zdolność odraczania emocji, czyli przeczekanie fali uderzeniowej. Małżonkowie potrafią mówić o sobie i swoich odczuciach, oddzielać emocje od postawy, słyszeć, o co drugiej stronie chodzi, nie kwestionują jej prawa do czucia, trzymają się tematu bez wycieczek w przeszłość, zadają sobie pytanie: „Co ja mogę zrobić, żeby było lepiej?”; potrafią szczerze powiedzieć: „Przepraszam”, czyli przyznać się do błędu.

Warto zobaczyć, w której strefie związek był i jest, jakie postawy i zachowania najczęściej dominują.

Czym wyprowadzają z równowagi kobiety, a czym mężczyźni?

Rozumienie różnic pomiędzy kobietą a mężczyzną w zakresie oczekiwań i potrzeb może mieć kluczowe znaczenie na drodze uwalniania się od kłótni. W wielu związkach w sposobie okazywania sobie niezadowolenia powtarza się ta sama prawidłowość wynikająca z uwarunkowań związanych z płcią. Wydaje się, że głównym filarem podtrzymującym nieporozumienia pomiędzy kobietą a mężczyzną jest to, że mężczyźni odmawiają kobietom prawa do uczuć, a kobiety wyrażają niezadowolenie z mężczyzn.

Na przykład małżeństwo wybiera się na zaplanowaną kolację. Ona, szykując się, mówi: „Mam już wszystkiego dość, jestem przemęczona”. Jeżeli on weźmie to do siebie, ponieważ właśnie stara się i spełnia jej marzenie, to uzna, że ona „ciągle” jest z niego niezadowolona i powie: „Możemy nigdzie nie iść”, albo zacznie tłumaczyć, że wszystko jest przecież w porządku i nie powinna tak się czuć. Kobieta najczęściej będzie w szoku, gdyż nic do męża nie miała, a on „znowu” ma humory i nie wiadomo już, jak się odezwać. I prawdopodobnie nici z kolacji. Takie reakcje mężczyzn są bardzo częste, niejako automatyczne, niereflektowane i jednocześnie bardzo raniące kobiety. Jeżeli natomiast mężczyzna rozumie potrzebę i sposób wyrażania emocji swojej żony, to nie powie nic lub powie bądź w inny sposób okaże, że doskonale ją rozumie, gdyż ostatnio dużo ma na głowie. Po takiej reakcji jest duże prawdopodobieństwo, że kobieta odzyska sporo energii i będzie to udany wieczór.

Mężczyźni najczęściej wyprowadzają kobiety z równowagi, odmawiając im prawa do uczuć; kobiety, wyrażając z mężczyzn niezadowolenie.

Wielu mężczyzn odbiera uczucia kobiet jako niezadowolenie z nich i zaczynają bronić się, udowadniając, że jest inaczej. Nie rozumieją, że kobieta w ten sposób wyraża tylko swoje emocje, a nie myśli czy postawę. Dużo kobiecych uwag, nawet bezpośrednio kierowanych do mężczyzn, w rzeczywistości ich nie dotyczy, służy jedynie rozładowaniu nagromadzonych emocji.

Mężczyźni nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważne dla kobiety jest rozumienie i akceptacja jej uczuć.

Kobiety bardzo często nie wyrażają swoich uczuć bezpośrednio, być może bojąc się, że zostaną odrzucone. Najczęściej zadają pytania w stylu: „I co ja mam o tym myśleć?”, „Jak mogłeś tak zrobić?”, „Co ty sobie wyobrażasz?”, „Nie mogłeś wpaść na to wcześniej?”, „I jak ja mam ci ufać?”, „Czy w końcu nauczysz się czegoś?”, „Czy ci jeszcze na mnie zależy?” itp. Dla mężczyzny takie pytania są irytujące. Zastanawia się, o co chodzi. Wyczuwa w nich brak akceptacji i niezadowolenie z siebie, skacze mu ciśnienie i rozpoczyna wojnę. Albo odwołuje się do rozsądku, żeby nie zaostrzyć sprawy i mówi: „Weź się uspokój! Po co tak się denerwować? Sama sobie to wymyśliłaś, wyluzuj. Co ci w ogóle przyszło do głowy?”. Chce kobietę uspokoić, nie zdając sobie sprawy, że ona słyszy tylko jedno: lekceważy moje uczucia i traktuje mnie jak idiotkę. I to doprowadza ją do przekonania, że jej nie rozumie, czuje się opuszczona i samotna. Stąd już niedaleko do kłótni.

Mężczyzna, który rozumie naturę kobiety, słucha, nic nie wyjaśnia, nie tłumaczy, nie broni się. Jak już chce coś powiedzieć, to na przykład: „Masz rację”, „Przykro mi”. Nie kwestionuje prawa kobiety do uczuć. Przy czym owo „Przykro mi” nie oznacza przyznania się do winy, ale współodczuwanie, rozumienie, co druga strona czuje. Kobieta natomiast, która mówi wprost o swoich uczuciach, a więc: „Martwiłam się”, „Zdenerwowałam się”, „Jest mi przykro”, „Czuję się lekceważona”, nie wyraża niezadowolenia ze swojego partnera, ale mówi, co się z nią dzieje. Nie traktuje mężczyzny jak chłopca, którego trzeba wychowywać.

Mężczyzna pragnie uznania i jest to jego podstawowa potrzeba emocjonalna. U mężczyzn sprawa często komplikuje się, ponieważ wstydzą się przyznać przed partnerką, że potrzebują uznania. Często wstydzą się przyznać do tego przed sobą i dają mylne sygnały, że im na tym nie zależy. Ale przysłuchując się rozmowom mężczyzn, można wyraźnie wyczuć, że bardzo potrzebują docenienia – potrafią zamknąć się, kiedy go nie otrzymują, i wiele z siebie dać, kiedy je czują.

Podstawową potrzebą emocjonalną mężczyzny jest uznanie.

„Aprobować mężczyznę to znaczy dopatrywać się w jego czynach dobrych intencji. Nawet jeśli partner bywa nieodpowiedzialny, leniwy i nieuważny, kochająca kobieta potrafi w nim dostrzec to, co dobre” (Gray J., „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”).

Jak kobiety okazują brak miłości?

  • Są niezadowolone z męża.
  • Ulepszają go.
  • Nie doceniają tego, co robi dobrze.
  • Oskarżają za swoje złe samopoczucie.
  • Okazują brak zaufania.
  • Kontrolują.
  • Szantażują i zmuszają do robienia czegoś.
  • Jak mężczyźni okazują brak miłości?
  • Nie traktują poważnie tego, co kobieta mówi i czuje.
  • Osądzają.
  • Zaniedbują.
  • Ignorują.
  • Opuszczają.
  • Nie szanują.
  • Traktują uczucia kobiety jako oznakę słabości.

Potrzeba odreagowania napięć i oczyszczenia atmosfery

Warto odróżnić kłótnię od ostrzejszej wymiany zdań. W ostrej wymianie zdań nie ma:

  • wycieczek w przeszłość,
  • personalnych odniesień,
  • poniżania,
  • szantażowania,
  • zastraszania.

Są natomiast:

  • zdenerwowanie,
  • złość,
  • żal,
  • trzymanie się tematu,
  • mówienie o sobie.

W dobrym kierunku

Uczenie się rozwiązywania konfliktów jest sporym wyzwaniem i jednocześnie procesem, czasami rozłożonym na wiele lat. Pary, które świadomie podejmują to wyzwanie, najczęściej szybko widzą pierwsze efekty.

Z reguły po pomoc zwracają się kobiety. Motywacja do zmiany u mężczyzn pojawia się później i często w sytuacji postawienia pod ścianą, czyli albo coś zrobią, albo stracą małżeństwo. To, co małżonkom może zabierać nadzieję, to oczekiwanie natychmiastowych zmian, bardzo często dotyczących niemalże całego życia małżeńskiego. Dobrze jest wiedzieć, że w ciągu kilku tygodni czy miesięcy nie jest to możliwe.

Na co zwrócić uwagę?

  • Pierwszą rzeczą, od której warto zacząć, jest rozmowa na temat: „Co nam się udało i co w sobie cenimy?” – jest to bardzo istotny element dający możliwość wybicia z transu pretensji i oskarżeń. Dobrym momentem jest obopólne stwierdzenie: „Chcemy inaczej”. Małżonkowie nie muszą jednak jeszcze wiedzieć, jak to zrobić.
  • Twórcze dla wielu par może być stwierdzenie, że sobie nie ufają, że obawiają się reakcji drugiej strony – dopiero na następnym etapie mogą spróbować zastanowić się, czego najbardziej potrzebują, żeby zaczęła się zmiana.
  • Czasami dobrze jest zawrzeć tzw. pakt o nieagresji – czyli para umawia się, że będzie unikać zapalnych tematów; partnerzy zwracają sobie uwagę, kiedy ktoś wchodzi na pole minowe. Nie znaczy to, że chcą wymazać przeszłość. Bardziej jest to wynik refleksji, że nie są gotowi rozmawiać o przeszłości i muszą się wyciszyć i do tego przygotować. Jest to stan przejściowy, nie docelowy. Po kilku dniach wyciszenia mogą powrócić do tematu i wyznaczyć sobie kolejne zadanie, odpowiadając na pytanie, czego potrzebują najbardziej w tym momencie dla siebie.
  • Im poważniej do tego podejdą i im bardziej się zaangażują, tym większe szanse na powodzenie. Problemem często jest brak zaangażowania, chęć rozwiązania problemu bez większego wysiłku albo postawa: „Weźmy się i zrób coś”. To nie działa, zabiera nadzieję. Wiele małżonków mówi, że próbowało wszystkiego. Gdy jednak opowiadają, co robili, widać, że nie podeszli do sprawy dość poważnie. Popełniali te same błędy, licząc najczęściej, że to druga strona się zmieni.
  • Jednym z kluczowych elementów budowania porozumienia jest uczenie się umiejętności odraczania reakcji – czyli przerwanie rozmowy w odpowiednim momencie, gdyż dalsze jej prowadzenie będzie tylko napędzaniem negatywnych emocji i raniących słów. Dotyczy to osób z żywym temperamentem. Powiedzenie: „Stop, teraz nie chcę rozmawiać, bo mogę być nieprzyjemny”, „Zdenerwowałeś mnie, muszę sobie to wszystko poukładać” itp., daje szansę, żeby ochłonąć. Nie ma to nic wspólnego z tłumieniem emocji, co jest bardzo niebezpieczne dla związku. W tłumieniu nie ma powrotu do sprawy, w odraczaniu jest rozmowa po wyciszeniu. Obydwa stany w pierwszym momencie są podobne, jednak w odraczaniu jest odreagowanie i we właściwy sposób wyrażenie emocji, co daje poczucie oczyszczenia.
  • Ważnym elementem jest uznanie i niekwestionowanie prawa drugiej strony do uczuć – czyli postawa: „Masz prawo tak czuć, po prostu tak to widzisz i tak to przeżywasz”. Choćby było najbardziej zaskakujące i nieprawdopodobne, że partner w ten sposób reaguje i przeżywa, choćby rodziło poczucie wielkiej niesprawiedliwości i odrzucenia, to danie prawa do uczuć może być bardzo ważnym punktem zwrotnym, żeby pójść w dobrym kierunku.
  • Na właściwe tory pomaga wrócić komunikat: „Mów o sobie” – wtedy będzie mniej oskarżeń, a więcej o emocjach.

Z emocjami w zdrowy sposób radzimy sobie poprzez ich nazywanie, odraczanie i wyrażanie.

  • Istotną rzeczą jest nieprzerywanie sobie – danie szansy wypowiedzenia się do końca. Nie chodzi tutaj o dopuszczenie, że jedna strona wyżywa się, a druga milcząco przyjmuje ciosy. Bardzo często para, która przerywa sobie, może wziąć jakiś przedmiot i ustalić, że mówi tylko ta osoba, która trzyma go w ręce. Wcześniej małżonkowie mogą ustalić konsekwencje za złamanie tej zasady. W wielu związkach taka prosta technika pomogła przełamać impas w rozmowach.
  • Ważną kwestią jest uczenie się trzymania tematu rozmowy – małżeństwo, które ma z tym problem, łatwo poznać po tym, że używają słów: „tak, ale”. Żona na przykład mówi: „Nie pomagasz mi w domu, zostawiasz mnie samą ze wszystkim”, a mąż odpowiada: „Tak, ale ja w tym czasie pracuję”. Z pozoru wszystko wydaje się logiczne, jednak nie przynosi rozwiązania problemu, tylko go pogłębia. Obie strony czują się nierozumiane i niesłuchane. Zaczęli odbijanie piłeczki. W rzeczywistości poruszają dwie różne sprawy – ona najprawdopodobniej chciała powiedzieć, że potrzebuje pomocy, a on, że nie lubi być oskarżanym i potrzebuje docenienia. Pomocą w takiej sytuacji może być zrobienie karty z napisem: „Tak, ale”. W czasie rozmowy małżonkowie mogą pokazać sobie taką kartę, jeżeli któraś strona użyje tych słów. I mogą również wyznaczyć konsekwencje za każde złamanie tej zasady, np.: ona nie ogląda ulubionego serialu, jeśli mąż nie lubi, gdy żona siedzi przed telewizorem, a on ma zmywać naczynia, gdy robi to rzadko albo wcale.

Warto pamiętać, że relacja małżeńska jest tak silnym układem zależności, że nie ma możliwości, żeby nie rodziły się napięcia. Co jakiś czas małżonkowie w intuicyjny sposób rozładowują te napięcia. Mają swój naturalny rytm: spokój-czułość-nieporozumienia. Jest to bardzo naturalne i nie wymaga zbytniej korekty. Ważne jest zobaczenie z perspektywy, czy związek się rozwija.

Niebezpieczne może okazać się pójście w kierunku podręcznikowej poprawności wyrażania uczuć. Często wtedy wytwarza się jałowa asertywność uwarunkowana lękiem przed konfrontacją, doprowadzająca ostatecznie do bardzo silnych kumulacji napięć, nerwic, objawów somatycznych, depresji, niekontrolowanych wybuchów. Para idąca w dobrym kierunku nabywa pewnej wrażliwości na siebie, czuje, że jest lepiej, zaczyna budować przestrzeń dobra i spokoju. To bardzo ich wzmacnia i mobilizuje do większego wysiłku.

Robin Skynner i John Cleese w książce pt. „Żyć w rodzinie i przetrwać” wyodrębnili sześć typów par.

  • Matki i synowie – ona gra rolę silnej matki, a on bezradnego dziecka. W ten sposób zdobywa uwagę żony, ale jednocześnie traci szansę znalezienia w sobie siły. Jest to zresztą na rękę kobiecie, która w ten sposób może „ubezwłasnowolnić” partnera. Sama płaci za to wysoką cenę – traci poczucie, że ich miłość jest bezinteresowna.
  • Ojcowie i lalki – kobieta gra bezradną, przesadnie słabą histeryczkę, a mężczyzna opanowanego, opiekuńczego, inteligentnego i zaradnego, w tym również finansowo. Partnerka zwykle jest urodziwa jak ładna lalka, która mało mówi, ale zawsze jest gotowa podkreślać doskonałość swego męża.
  • Dręczycielki i czarujący mężczyźni – w tym układzie mężczyzna zdaje się nie spełniać oczekiwań żony, która nieustannie go krytykuje, projektując w istocie na niego swoje słabości. Tak powstaje obraz szukającej dziury w całym hetery i godnego politowania, uciekającego najczęściej w sport lub chowającego się za gazetę męża, który swoją obojętnością na lament żony rani mocniej niż ona sama atakiem.
  • Panowie i służące – mężczyznę w tym związku charakteryzuje konsekwencja i nieustępliwość, ale też arogancja, wynikające z poczucia bycia wszechwiedzącym. Jego partnerka to superżona goniąca od zmywaka do dziecięcych pieluch, przesadnie dbająca o dobre samopoczucie swego pana. Podświadomie boi się własnej siły, dlatego skrupulatnie wypełnia rolę zależnej i nieatrakcyjnej, mimo że sprawia jej to przykrość. Mężczyzna natomiast, tuszując swoją słabość, zwłaszcza przed samym sobą, wielokrotnie podkreśla niedoskonałość swej partnerki.
  • Jastrzębie – to związek dynamiczny, w którym nie występują pozycje zależności. Małżonkowie spuszczają kurtynę na swoją słabość, walcząc nieustannie o wzajemne uznanie i miłość przez okazywanie sobie głównie złości i wrogości. Każde z nich próbuje udowodnić sobie własną doskonałość. Paradoksalnie jest to związek trwały, gdyż gniew nie ma niszczyć czy poniżać partnera, ale kruszyć mur blokujący autentyczny kontakt.
  • Gołębie – to wersja sielankowej miłości bez konfliktów. Partnerzy pochodzą z rodzin, w których należało bezwzględnie być grzecznym i uprzejmym. Za nic w świecie nie pozwalają sobie na odsłonięcie siły, niechęci czy gniewu. Pozornie wycofują się z rywalizacji, w istocie manipulując partnerem na zasadzie ustępstwo za ustępstwo. Ta „doskonałość” bywa jednak źródłem wielu rozczarowań.

Źródło: Cleese J., Skynner R., Żyć w rodzinie i przetrwać. Warszawa 2005.

Jakub Kołodziej – doktor psychologii, psycholog, psychoterapeuta. Od 1997 r. prowadzi psychoterapię małżeńską, rodzinną i indywidualną oraz szkolenia psychologiczne. Jest współzałożycielem i współprowadzącym Ośrodek Terapeutyczno-Szkoleniowy w Lublinie.
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W „ZBLIŻENIACH” NR 15.

Zostało jeszcze 0% artykułu

Subsktypcja Relate© pozwoli Ci przeczytać tekst do końca...

Testuj bezpłatnie Czytelnię Relate©

Przetestuj bezpłatnie subskrypcję i korzystaj z dostępu do Platformy Relate© z drugą połówką.

Testuj Czytelnię Relate©
  • Wystarczy, że jedna osoba z pary posiada subskrypcję.
  • Możesz zrezygnować w dowolnym momencie.
  • Masz już subskrypcję? Zaloguj się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *