1452

Wywiad z Katarzyną Szymańską

Z Katarzyną Szymańską o tym, na ile nasze wyobrażenia o przyszłości i związku z drugim człowiekiem sprawdzają się w realnym życiu, od czego zależą, na ile nasze dzieciństwo ma na nie wpływ i w jakim stopniu może je determinować, co jest ważne w budowaniu bliskości, rozmawiają Agnieszka i Jakub Kołodziejowie.

Katarzyna Szymańska – doktor psychologii, psycholog kliniczny, wieloletni nauczyciel akademicki na UŁ. Psychoterapeutka i superwizor S.N.P. Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz superwizor Sekcji Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Certyfikowana psychoterapeutka EAP. Nauczyciel psychoterapii w Polskim Instytucie Ericksonowskim w Łodzi. Prowadzi terapię indywidualną, rodzinną i grupową.

Agnieszka i Jakub Kołodziejowie: Planując małżeństwo, młodzi ludzie tworzą różne wizje i wyobrażenia dotyczące przyszłego małżonka i wspólnego z nim życia. Od czego wyobrażenia te zależą?

Katarzyna Szymańska: Marzenia i wyobrażenia o przyszłym życiu kształtowane są przez środowisko, w jakim młodzi ludzie żyją, najpierw głównie rodzinę – przez to, czego w tej rodzinie doświadczali, na ile ich rodzina była funkcjonalna, a więc: wzorce zachowań, jakie obserwowali; modele osobowe, z jakimi się spotykali; system wartości deklarowany a realizowany w rodzinie itp. Cechą zdrowych rodzin jest to, że odnajdują dużą płynność w przechodzeniu poprzez kolejne etapy rozwoju. Udaje im się utrzymywać równowagę pomiędzy pozwoleniem na rozwój jednostki – na to, żeby młody człowiek, odchodząc z domu, mógł wykształcić własną tożsamość i był autonomiczny, miał zdolność zaspokajania swoich potrzeb – a zapewnieniem spójności i stabilności systemu oraz poczucia bycia razem, dającymi bezpieczeństwo. Jeśli w rodzinie było dużo traumatycznych zdarzeń, równowaga w systemie pomiędzy tendencją do indywiduacji a przynależeniem była tracona. Jednak w systemie rodzinnym są pewne siły, które pozwalają tę utraconą równowagę odzyskać – rodzina ma zdolność tzw. homeostazy, czyli przywracania równowagi samoistnie, w sposób naturalny. To, jakie młodzi ludzie tworzą wyobrażenia o przyszłym związku i jak będą sobie w nim radzić, zależy od wielu czynników. Często jest tak, że osoby, które pochodzą z rodzin alkoholowych, czy takich, w których nastąpił rozpad, lub też miały miejsce traumatyczne wydarzenia, mają potrzebę stworzenia odmiennego oczekiwania wobec swojego przyszłego życia – żeby było lepsze niż dotychczasowe. Takim osobom wydaje się, że zrobią wszystko, żeby nie stały się jak ojciec czy matka i żeby ich małżeństwo było inne niż małżeństwo rodziców. Próbują budować antagonistyczną wobec obserwowanej u rodziców wizję swojego związku. Istnieje też pozytywny model identyfikacji z rodzicami. Jeśli ktoś przejdzie przez okres buntu i dorastania w sposób dojrzały, zaczyna akceptować swoje rodziny, rodziców, tryb życia i często dąży do odtworzenia tych fragmentów i elementów życia, które były dla niego budujące i konstruktywnie kształtowały osobowość.

AJK: Czy można powiedzieć, że w postawie: „u mnie nie będzie tak, jak w moim domu rodzinnym”, obecny jest pewien rodzaj idealizmu, odrealnienia rzeczywistości?

KS: Jest to identyfikacja polegająca na kształtowaniu swojej tożsamości w opozycji – ma być bowiem antagonistyczna do tego, co widziało się i czego doświadczało się w domu rodzinnym.

Bazą budowania związku jest to, co przeżyliśmy w relacji z rodzicami i we wczesnym dzieciństwie.

AJK: Są jednak osoby, które wchodzą w związki inaczej, na przykład z dużą rezerwą, z ostrożnością, bojąc się i unikając bliskości. Dlaczego?

KS: Tutaj wkraczamy w obszar nieświadomy. Podstawą budowania relacji z partnerem, z narzeczonym jest rodzaj więzi emocjonalnej, podobny do tej, w jakiej dana osoba była z ważnymi obiektami, czyli ze swoimi rodzicami. Jeżeli więź ta była bezpieczna, jest duża szansa, że u młodego człowieka będzie głęboka potrzeba bycia w takiej samej więzi także ze współmałżonkiem. Taka osoba będzie przejawiała potrzebę angażowania się w związek, potrzebę bliskości, bycia w relacji w sposób oddany, wzajemnego rozumienia się, akceptacji drugiej osoby, taką jaką jest, z jej zaletami i ograniczeniami, oraz będzie miała poczucie, że zrobi wszystko, żeby więź była trwała. Ponieważ więź bezpieczna jest stabilna, trwała i dzięki temu kształtuje się w dziecku coś, co potem, już na etapie młodzieńczym, Erik Erikson nazwał cnotą wierności, czyli zdolność dotrzymania umowy, jaką zawarło się z samym sobą na temat tego, co będzie dla mnie w życiu ważne, a także umowy z drugim człowiekiem. Jeżeli natomiast więzi emocjonalne w dzieciństwie były zaburzone, na przykład więź była unikająca, tzn. rodzice byli obojętni wobec dziecka, niedostępni dla niego z powodu własnych problemów bądź nadmiernie zajęci pracą, dziecko na początku życia podjęło nieświadomą decyzję, że poradzi sobie samo, że nie potrzebuje matki ani ojca, że będzie niezależne. Jako dorosły może unikać bliskości. Taki człowiek ma problemy z proszeniem o pomoc i oparciem się na drugiej osobie. Chce samodzielnie pokonać wszystkie trudności. Kryje się za tym pewna sztywność w myśleniu i zachowaniu, typu: „Będzie w taki sposób, jak ja zdecyduję i jak ja dookreślę”. W więzi zdezorganizowanej, gdzie panował chaos, brak było stałej więzi, dziecko spotykało się z ciągłą nieprzewidywalnością. Jako dorosły będzie przeżywać w relacji z drugą osobą bardzo duży problem z zaufaniem i z trwałością więzi. Będzie często zmieniać partnerów z lęku przed opuszczeniem, przed stratą, a jednocześnie odczuwać wielką potrzebę bliskości. Bardzo często relacja z taką osobą kończy się jej odejściem – opuszcza partnera wcześniej z powodu lęku, że on będzie chciał ją opuścić. Jest to wzorzec wciąż nowych relacji, wchodzenia w kolejne związki i uciekania przed bliskością poprzez zerwanie. W więzi ambiwalentnej – tzn. kiedy rodzice częściowo zaspokajali potrzeby dziecka, ale też okresowo dziecko karali i frustrowali, będzie jednocześnie ufność i jej brak. Te problemy z dzieciństwa najczęściej odzywają się w relacji małżeńskiej albo jeszcze wcześniej, w narzeczeństwie. W życiu dorosłym możemy jednak świadomie podjąć wysiłek, żeby to, co jest naszym ograniczeniem, oraz to, jak wchodzimy w relacje i jakie tworzymy więzi, dobrowolnie kształtować i określać. Warto wiedzieć, że jeśli w dzieciństwie ktoś miał bardzo trudną więź z rodzicem, może nie dać rady sam sobie pomóc. Potrzebne jest mu wsparcie albo w relacjach przyjacielskich, albo w systemach, w jakich żyje, albo pomoc terapeutyczna. Psychoterapia nie zawsze jest konieczna. Można szukać pomocy w relacjach z innymi, na przykład: z duchownym, z nauczycielem, który jest dla nas autorytetem, z przyjaciółmi, z krewnymi, którzy mogą dać oparcie.

Zostało jeszcze 76% artykułu

Subsktypcja Relate© pozwoli Ci przeczytać tekst do końca...

Testuj bezpłatnie Czytelnię Relate©

Przetestuj bezpłatnie subskrypcję i korzystaj z dostępu do Platformy Relate© z drugą połówką.

Testuj Czytelnię Relate©
  • Wystarczy, że jedna osoba z pary posiada subskrypcję.
  • Możesz zrezygnować w dowolnym momencie.
  • Masz już subskrypcję? Zaloguj się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *